Komentarze: 0
Jestem very happy, bo od 7.10.br. będę uczęszczać na kurs japońskiego!!! Tak, wiem, pojebało mnie, ale tak naprawdę, to od siódmego roku życia fascynuje mnie właśnie Japonia, głownie za sprawą anime "Sailor Moon" i czasopisma mangowego "Kawaii". Ale nie chcę się tu rozpisywać na temat moich zainteresowań, które nie ograniczają się jedynie do tego. Po prostu chcę napisać, jak bardzo nie mogę się doczekać tego dnia. Tak właściwie, oni są z deka popieprzeni; chcą 1600 zł za rok! Moja babićka z Chrzanowa się poświęciła i sypnęła kasą dla swojej ukochanej wnusi. Jak oni to mówią, "Nauka jest najważniejsza." Oczywiście. Pewnie. Proste, że jest ważna, ale za jaką cenę! Ktoś może powiedzieć, że to niedużo, jak na japoński. Wiem, bo sama widziałam kurs angielskiego za 3000 zł (!), ale chodzi o to, że tak naprawdę to jest trochę forsy, za którą mogę np. kupić nieskończenie wiele szlugów. :))))))))))))))))))
Dzisiaj jest sobota... Na szczęście. Szkoła ogranicza moją wolność. Ale w sumie w budzie też są niezłe jazdy. Ostatnio kumpel wziął na lekcji doniczkę z kwiatkiem i ją po prostu rozwalił, po czym stwierdził, że kwiatek i tak był brzydki i nie pasował do wystroju klasy chemicznej. Czasami wydaje mi się, że tylko ja mam takich debili w klasie...A może mam?